matahari / oko dnia
Kiedy w 2010 roku zapanował w Europie, a specjalnie w Polsce, szczególny rodzaj zmęczenia rzeczywistością, pakowaliśmy walizki na pierwszą wyprawę do Azji.
Świat za oknem, który jeszcze nie tak dawno umierał z tęsknoty za wszystkim co zachodnie, zastygł w wyuczonych pozach tłumaczonych niczym nie zachwianym imperatywem rozwoju, modernizacji i wzrostu. Ostatnie lokalne sklepy na warszawskiej Pradze walczyły z konkurencją Biedronek, Carrefourów, Lidlów a świat artystów poczuł zapach pieniądza wyznaczający nowy rodzaj wojownika. Kończył się dialog, skracały się spotkania, znikały grupy, pękały więzi.
Coś się kończyło na naszych oczach i wieczorne dyskusje coraz bardziej to potwierdzały. Kochaliśmy to samo, robiliśmy to samo, walczyliśmy przeciw wspólnemu wrogowi, oglądaliśmy te same filmy, czytaliśmy te same książki, robiliśmy tę samą sztukę. Second hand stał się obowiązkowy a wszelkie jego przejawy codzienną modlitwą.
Kiedy wyjeżdżaliśmy, mieliśmy nadzieję odnaleźć na ziemi miejsca, gdzie „fala tsunami” jeszcze nie dotarła. Miejsca gdzie ludzie żyją zgodnie z tradycją, której my przez tragiczną historię naszego kraju byliśmy pozbawieni. Tradycją, w której widzieliśmy nadzieję na odnalezienie sensu życia niszczonego przez system kierowany korporacyjnym terrorem. Terrorem ubranym w barwny strój konsumpcjonizmu, modernizmu, wzrostu, kredytu i tej cholernej telewizyjnej propagandy o tym, kto kogo i jak zrobił w konia.
Nie jesteśmy uciekinierami oraz przeciwnikami rozwoju czy tez kultury zachodu. Jesteśmy zwolennikami świadomego i zrównoważonego działania na poziomie indywidualnym jak i zbiorowym. Obserwujemy postępującą degradację środowiska oraz izolacje człowieka od natury. Widzimy skutki tego procesu i świadomie wybieramy inną formę egzystencji pogłębiając wiedzę na temat fenomenu życia na ziemi.
Przez kilka lat przebywaliśmy wśród ludzi zamieszkujących odległe wyspy. W Tajlandii wśród cyganów morza rozmawialiśmy oczami. W Kambodży obserwowaliśmy ludzi gromadzących plastikowe śmieci wokół domu na świadectwo dobrobytu. W Malezji zagubiliśmy się w dżungli i skończyły się nam wszystkie drogi. Na Filipinach błękit morza i biel piasku był tłem niekończących się zabaw. W Indonezji, której 17 tysięcy wysp kryją skarby świata nie odkryte do dziś. A w Indiach dowiedzieliśmy się że słowo przepraszam jak i dziękuję są nietaktem.
Uciekaliśmy z miast, aby jak najdłużej przebywać w naturze, która z dnia na dzień stała się naszym domem. Zapragnęliśmy pracy w plenerze, pracy manualnej, pracy opartej na doświadczeniu. Zrozumieliśmy, że sztuka czymkolwiek sie staje, jest wyrazem emocji związanej z doświadczaniem natury. Wątpliwości znikają kiedy natura po raz pierwszy przemówi do człowieka.
W Azji oddech jest głębszy a świat ten przypomina europejskie lata dziewięćdziesiąte ubiegłego wieku. Wciąż czuje się wolność i różnorodność, choć ciemnej materii tu nie brakuje. Obserwujemy ten medal ze wszystkich stron i co dnia poszukujemy odpowiedzi na pytania, które rodzi życie po za własną kulturą.Często język i obyczaje stwarzają przepaść utrudniająca komunikację. Jednak pobyt w Azji jest dla nas wciąż inspiracją i silnym doświadczeniem pogłębiającym wiedzę o nas samych.
W 2015 roku w Indonezji kupiliśmy samochód, który przerobiliśmy na mobilne studio. Zbudowaliśmy dom na kołach, który dał nam sporo niezależności i pozwolił na życie z dala od cywilizacji. W sierpniu ruszyliśmy w pierwszą wyprawę, którą nazwaliśmy na cześć słońca Matahari. Projekt ten wynikał z fascynacji naturą oraz naszego osobistego kultu słońca. Postanowiliśmy badać społeczności animistów, którzy prowadzą tradycyjną formę egzystencji od tysięcy lat. Podczas pierwszej wyprawy odwiedziliśmy kilka wysp na wschód Jawy. Bali, Lombok, Sumbawę, Flores, Sumbę.
Nieszczęśliwie pierwsza wyprawa nie została zakończona zgodnie z planem z powodu awarii jedynego promu z wyspy Sumba do Kupangu na Timurze. Z tego powodu ruszamy w kolejną wyprawę w nadziei na dotarcie do wyznaczonych miejsc.
Nasz dom na kołach szczęśliwie przetrwał porę deszczową w Indonezji a obecnie przeszedł drobną modernizację. Zmieniliśmy koła, podwyższyliśmy zawieszenie a także zamontowaliśmy solarny system zasilania. Postanowiliśmy także prowadzić rodzaj dziennika, aby zachować pamięć dnia codziennego. Dziennik ten jest także rodzajem dopełnienia projektu Matahari oraz wprowadzenia w kulisy powstawania wystawy, której otwarcie odbędzie się w galerii Białej w Lublinie, w dniu 9 grudnia 2016 roku, na którą serdecznie zapraszamy.