TOMASZ BIELAK Subimago

Otwarcie: 27.01.2012, godz.: 18.00

Czynna do: 17.02.2012, w godz.: od poniedziałku do soboty w godz. 11.00-17.00

IMG_0369_resize

 

KAŻDY MA SWÓJ KONIEC ŚWIATA.

Na powyższe stwierdzenie natrafiamy na jednej z prac, zgromadzonych na wystawie SUBIMAGO. Sentencji tej towarzyszy prosta, charakterystyczna dla jej autora ilustracja. Dwaj schematycznie przedstawieni mężczyźni stoją naprzeciwko siebie, na kubikach pełniących tutaj funkcję krawędzi dachu i spoglądają w stronę otwierającej się pomiędzy nimi przepaści. W tej przestrzeni lewituje napis KONIEC ŚWIATA, który w strachu przed tą pustką, wypełnia jej niewidoczną SUBstancję. Sytuacja ta przywodzi na myśl motto z kultowego już filmu Nienawiść, w reżyserii Matthew Kassovitza: To jest opowieść o społeczeństwie, które spada w dół, lecz dla otuchy powtarza sobie: jak na razie nie jest źle, jak na razie nie jest źle.

Powracająca sentencja z tego czarno-białego filmu, równie dobrze mogłaby się znaleźć na bieżącej wystawie. Obraz rzeczywistości, jaki wyłania się z monochromatycznych prac Tomasza Bielaka, nie nastraja optymistycznie. Jednak artysta, podobnie jak francuski reżyser, daleki jest od popadania w moralizatorski ton. Podobnie jak on stara się utworzyć SUBiektywną narrację na temat społeczeństwa, które dawno już przestało reagować na proszki przepisywane przez konserwatywnych lekarzy. NIE WIERZY, iż szczypta farmakologicznej SUBstancji uśmierzy zbiorowe mdłości, ponieważ zbiorowość ta znajduje się pomiędzy odbiciem się od krawędzi dachu wieżowca a upadkiem na betonowy chodnik znajdujący się u podnóża budynku, jednym słowem znajduje się w stanie SUBIMAGO. Paradoksalnie, to spadanie, ta droga „w dół” jest również, a może przede wszystkim, momentem twórczego wyzwolenia. Ów „samobójca” wie, że koniec jest bliski, że wypełnia się z każdą sekundą, dlatego też może pozwolić sobie na zrobienie jeszcze kilku niegrzecznych akrobacji. Przed KOŃCEM tego „filmu” nie boi się wysłać pożegnalnych listów przyprawionych szczyptą goryczy, gdyż pisząc je jeden za drugim nie zważa już na grzecznościowe zwroty. Trudno nie ulec wrażeniu, iż te kwadratowe formaty, wrzucone do jednego worka, próbują utworzyć z niego coś w rodzaju zapasowego spadochronu, który mimo iż nie cofnie podjętej decyzji to rozłożony w porę może przynajmniej spowolni, dotychczas jednostajnie przyśpieszony ruch, zbliżający do brutalnie rzeczywistego asfaltu.

Taka właśnie postawa charakteryzuje bohatera zbiorowego sportretowanego na „obrazach” Bielaka. Są one, wszystkie razem i rozpatrywane z osobna, prostym komunikatem wypełnionym jadem, jednakże nie jest to dawka która mogłaby spowodować przedwczesny zgon. Jest ona podana raczej w celu wybudzenia pacjenta z głębokiej śpiączki. Artysta pozwala sobie na tę krytyczną, często kontrowersyjną kroplówkę, jak np.: CHCĘ BARDZO JASNO POWIEDZIEĆ: JEST CIEMNO, nie przelewa jednak czary goryczy. Stara się „oświecić” społeczeństwo, na które skierował snop światła swojej krytycznej latarki. Niemniej, działaniem tym nie spowoduje, iż duch tego organizmu przestanie się choć przez chwilę ulatniać. Ten pesymizm wyczuwalny jest w atmosferze galeryjnej przestrzeni, gdzie rzeczywiście odnosimy wrażenie, że panuje w niej cmentarny nastrój. Białe światło geometrycznych kasetonów, dodatkowo ochłodzone zimnem czarnych komunikatów, czasami przywodzących na myśl nagrobną inskrypcję. O dziwo, ręcznie wykonane malarstwo, pokrywające klasyczne płótna, również przesadnie nie emanuje ciepłem ludzkich rąk. Te przedstawienia wydają się pełnić tutaj zupełnie inną funkcję. Niejako przy okazji, za pomocą wypełniającego je tła, autor wprowadza na scenę obraz szarości, barwy która symbolicznie wypełnia zastaną przez widza przestrzeń.

SUBIMAGO albo szarość?

Moment przenikania się skrajnych, nie występujących w przyrodzie „barw”, jest właśnie momentem SUBIMAGO, czyli stanem przesilenia, zachodzącym pomiędzy skrajnymi odcieniami szarości. Wewnątrz galerii kolor ten reprezentowany jest również przez grę światła i cienia. Dzięki tej, paradoksalnie najbardziej „naturalnej” barwie, wystawa zyskuje odrobinę żywego oddechu. To, między innymi, ona kryje się za zagadkowym tytułem wystawy i w dużej mierze odpowiedzialna jest za finalny kształt ekspozycji. Kontrastowe wlepki, tym razem przybierając nieco większe rozmiary, swoją znaczeniową istotę, skrywają w kolorze szarym. Ich krytyczny cel jest odwrotnie proporcjonalny do schematycznego języka, z którego zostały sformułowane. Za ich pomocą artysta podejmuje próbę nasycenia jak najszerszą skalą szarości, społecznego dyskursu, który wykazuje tendencję do arbitralnych rozgraniczeń, ufundowanych na konserwatywnym pojęciu dobra i zła.

Dojrzała postać tej poczwarki zaczyna wyświetlać się na mglistej masie tła. Wykluwa się na wierzch, w postaci namalowanych twarzy i przedmiotów, wciąż jednak większa jej część pozostaje w kokonie przejściowej fazy. Foremne kwadraty, gdzieś za fasadą prostych linii i kątów, również skrywają żywe esy floresy amorficznej refleksji; liczne, obłe linie znaków zapytania, czy też faliste linie potarganych włosów wypełnionej twórczymi rozterkami głowy. Taki, nieregularny kształt tytułowego SUBIMAGO, momentu w życiu organizmu, który jeszcze nie osiągnął dorosłego i skończonego kształtu IMAGO, ma również obserwowany przez artystę świat. To oznacza, że jeszcze nie roztrzaskał się o wybudowaną przez siebie, prostą linię utwardzonego gruntu. Artystę bardziej interesuje wydobywanie na wierzch paradoksów mówiących o momencie tego przesilenia, niż snucie żałobnej pieśni na temat nieuchronnego końca.

Tutaj kształt finału jest wciąż zagadką i wszystko jeszcze może się wydarzyć. Jeżeli nawet ten świat jest BEZDUSZNY to jest również BEZGRZESZNY, jak sugeruje jeden z kwadratów, który oprócz napisu, przedstawia naiwny model człekokształtnego robota. Poza nim, na ekspozycji odnajdujemy jeszcze kilka „człekokształtnych” wizerunków. Al Capone, którego image skrywa „grzeszną” substancję wypełniającą jego sumienie. Prezentowana obok postać King Konga, to monstrum o gołębim sercu a w kontekście znajdującego się na wystawie wizerunku Darwina, wydaje się być bardziej ludzkie niż jego filmowy kolega z Cosa Nostry. Portret Frankensteina jest dopełnieniem tego panoptikum sztucznych osobliwości, ze świata usytuowanego gdzieś poza dobrem i złem, gdzie wciąż błądzą, wymknąwszy się ludzkiej kontroli, wojskowe obiekty ukazane na dwóch innych pracach.

Ty tez jesteś Bogiem tylko uświadom to sobie, sobie.

Ale czy naszkicowane przez Bielaka zamknięte oko Boga uwalnia nas od odpowiedzialności? Przeciwnie, cała odpowiedzialność spada na SUBIMAGO. A jeżeli uznaliśmy, że kolorem tej postaci jest szarość, to zarysem jest postać ludzka, uchwycona w wizerunkach, przedstawionych w osobnych kwadratach, kobiety i sąsiadującego z nią mężczyzny. Artysta tym samym podważa doskonałość tych postaci, która miałaby przypaść im w udziale. Jednakże z drugiej strony w tym świecie haseł i postaci, gdzie świętych jest pod dostatkiem, a imię boskiego syna może zaczynać się od dowolnej litery alfabetu, to na tę mizerną, pozbawioną znaków szczególnych, figurę spada odpowiedzialność za zbiorowe„spadanie”. Bielak sugeruje, iż możliwość ratunku leży jedynie po stronie naszej osobistej kompetencji.

Przytoczone powyżej słowa z utworu polskiego zespołu hiphopowego Paktofonika, w tym miejscu nabierają cierpkiego posmaku rzeczywistości. I jeżeli KAŻDY ma SWÓJ koniec, to należy dodać, iż każdy musi też odnaleźć SWÓJ sposób snucia o tym końcu opowieści. Człowiek w sztuce Bielaka jest osobą która SIĘ WAHA. Jest człowiekiem stojącym na krawędzi i patrzącym na rzeczywistość roztaczającą się wokół. Zanim jednak skoczy zrobi rachunek sumienia. Przyzwyczajony łatwym rozgrzeszeniem, które kasuje tę sumę niczym klawisz prostego urządzenia, nie znajduje w sobie żadnej winy, zastanawia się (za Darwinem) czy ona kiedykolwiek istniała.

Jednakże ta pustka nie nastraja go do tworzenia wizji mogących zaistnieć przy użyciu kolorowych pasteli. Nie maluje świata na żółto i niebiesko, jak i nie zdobi go złotą tęczą. Obserwuje świat chłodnym okiem sceptyka. Plus i minus to jedyne co widzę, śpiewał Magik na innym albumie Paktofoniki, uskarżając się na czarno-biały charakter polskiej mentalności, w której próżno szukać stanów pośrednich. Jeżeli przyrównamy ten pełny stan do IMAGO – to zrozumiemy tęsknotę Bielaka za tytułowym SUB.

Piotr Pękala
(Skrócona wersja tekstu towarzyszącego wystawie)