Edward Dwurnik Malarstwo
Otwarcie: 13.06.2003
Czynna do: 11.07.2003
Podczas naszego pierwszego spotkania z Edwardem Dwurnikiem w jego pracowni, artysta w trakcie prezentacji swojego najnowszego cyklu obrazów powiedział, że „pasują one do każdej kanapy”. Początkowo zaskoczeni dostrzegliśmy znaczenie tych słów uzmysławiając sobie przewrotność nowych prac. Poprzez zestawienie z „kanapą” w kulturowym otoczeniu cykl ten jest jednoznacznym komentarzem malarza do sztuki i otaczającej nas rzeczywistości.
Kiedy przegląda się ewidencję obrazów sporządzoną w formie spisu cykli malarskich przez córkę artysty – Polę (wydawca Galeria Zachęta, 2001), lektura ta staje się niezwykłym przeżyciem i zapisem historii naszego kraju ostatnich 30-tu lat. Tutaj zapewne bierze początek przekonanie, że malarstwo Dwurnika wpisało się w sposób trwały w polską sztukę, a co artysta maluje, każdy przecież wie!
Dwurnik jaki jest każdy widzi! Siła przyzwyczajenia jest tak wielka, że chyba nikt sobie nie wyobraża, że może być inaczej.
Co więc można powiedzieć na temat nowego cyklu (już kilkudziesięciu) obrazów, z których każdy jest numerowany, nie ma tytułu i nie ma też form przedstawiających w sensie malarskim!
Nie ma „dwurników” na obrazach Dwurnika !!!
Czyżby nastąpił koniec malarstwa, do którego nas artysta przyzwyczaił, które jest ostatecznie jego znamieniem, komercyjnym sukcesem, historią malarstwa polskiego i naszym o nim wyobrażeniem?
Zasada budowania tych nowych obrazów jest inna niż dotychczasowych, choć równie znacząca, przewrotna i komentująca – jak zawsze. Ich korespondencja z action painting poprzez nawiązanie formalne jest oczywista – jednocześnie zestawiają dwa światy: Jacksona Pollocka i Edwarda Dwurnika. Nieprzystawalne czasy zaczynają współgrać w naszej odmienionej rzeczywistości. A na dodatek te obrazy powstają jako „nowe dwurniki”. O co więc chodzi?
Jedno jest pewne. To, co było egzystencjalnym gestem Pollocka, zostało przez Edwarda Dwurnika potraktowane jako filigranowa estetyka. Ornamentalne, pozornie ekspresyjne powierzchnie obrazów mogły powstać teraz w otoczeniu i nawiązaniu do fraktalnych przestrzeni, stając się skutkiem wirtualnego otoczenia, siecią wewnętrznych splotów, powiązań i konfiguracji, które nakładają się i powielają w nieskończoność.
Dlatego też rację ma artysta, który mówi o ich dopasowaniu do każdej przestrzeni, sytuacji czy rzeczywistości, umożliwiając istnienie na identycznych warunkach, choć są to inne „malarskie światy”.
Jan Gryka