Jakub Kiyuc Hipocentrum

Otwarcie: 06.03.2009, godz.: 18.00

Czynna do: 25.03.2009, w godz.: w dni powszednie 11.00-17.00

SONY DSC

Czy sztuce w dzisiejszych czasach potrzebny jest schron(ienie)?
Słychać tykanie zegara. Czy zamknąłem drzwi wychodząc z domu? Nie chciałbym, aby ktoś niepożądany dostał się do środka. Na ulicy ludzie w panice szukają schronienia, jednakże wszystkie miejsca, które mogłyby nas ochronić są już wypełnione po brzegi, bądź też nigdy ich nie było. W zdumieniu sięgającym przerażenia zaczynam odkrywać jak bardzo zabrnąłem w te złudne przestrzenie mego życia. W moim mieście są same jednokierunkowe ulice. Grunt osuwa się spod nóg. Słychać tykanie zegara.

Ta apokalipsa wydaje się być zbyt poważna aby pojawił się jakiś bohater. Ważę to i mierzę a wynik pozostaje ten sam. Runą kościoły. Gorzej być nie może wiec przeżyją najsprytniejsi? Nie! Zawrót głowy. Nie ma odpowiedzi. W zamian jest tu i teraz. Wystarczająca przestrzeń na tragedię.

Walter Benjamin porównał kiedyś, oglądanie filmu do zwiedzanie wnętrza architektury. Ta uwaga w dzisiejszych czasach bardziej pasuje do rzeczywistości wirtualnej gier komputerowych, które to z całym dobrodziejstwem przechwyciły filmową scenerię i podporządkowały ją woli widza. Już nie musimy zdawać się na wolę operatora, gdyż sami możemy penetrować oglądaną przestrzeń. W realizacji Kiyuca dochodzi do połączenia ikonografii współczesnego kina z wnętrzem galerii. W wyniku tego działania powstaje klaustrofobiczna instalacja, w której iluzja filmu ulega transpozycji do galeryjnej przestrzeni. To, że możemy się w niej w bezpośrednio znaleźć nie oznacza, że zaczyna ona być realna, nie mniej jednak zaczyna wyzwalać rzeczywiste emocje. W dalszym ciągu uczestniczymy

w spektaklu, lecz przestaliśmy być jego biernymi obserwatorami. Podobnie jak w grze możemy się tu swobodnie poruszać, zostajemy również obarczeni odpowiedzialnością za wybrany kierunek zwiedzania, ale spokojnie – w razie nagłej śmierci pozostały Ci jeszcze dwa życia.

Wchodząc do wnętrza galerii, swoją obecnością zagarniamy przestrzeń dla aktorów, natomiast czas spędzony wewnątrz uświadamia jak bardzo lubimy się w taką przestrzeń zapuszczać. Bomba wskazuje nam kierunek ucieczki tak jak wskazówki jej zegara to – że już nie zdążymy. Nie ma ucieczki od naszych pragnień nawet tych najdziwniejszych. W naszym bezpiecznym świecie lubimy snuć wizje niebezpieczeństwa. Tak samo jak lubimy zrywać coraz to kolejne zasłony, aby dowiedzieć się co jest za następną z nich. Ta dziwaczna skłonność jest zaspokajana najczęściej w kinowym fotelu albo też w domu gdzie przed telewizorem znajdując się w jeszcze bezpieczniejszej sytuacji chętnie dajemy upust fantazji. Schron zrealizowany w galerii przestaje pełnić rolę jedynie imaginacyjnego zagrożenia, jego fizyczny aspekt potęguje realny efekt zamknięcia, wyzwalający daleko idące konotacje realnych stanów emocjonalnych.

Sztuka ze swej natury przeważnie stara się aktualizować język. Zatem nie dziwi fakt, iż współczesna tzw. rzeczy-wistość wirtualna dostarcza jej niemalże gotowych rozwiązań wizualnych. Instalacja w galerii Białej nie jest jedynie fragmentem postnuklearnej dekoracji. Artysta konstruuje centrum aby pozwolić peryferiom zaistnieć w wyobraźni. Wysyła sugestie, iż jest to tylko kluczowy fragment większej całości. Wiąże bieżącą ekspozycje z poprzednimi związkiem przyczynowo skutkowym konstruując niemalże całą alternatywną rzeczywistość. Autor za pomocą komiksu tworzy fabułę w której nawiązuje do konstruowanej przestrzeni schronu. Jednakże świat w wyobrażeniu Kiyuca nie jest miejscem bezpiecznym. Następuje reakcja łańcuchowa, w której jedna rzeczywistość rozsadzana jest na rzecz drugiej równie niestabilnej.

Odruch, który w czasach dzieciństwa każe budować bazę na drzewie lub strychu, tutaj odnajduje swoje dorosłe continuum. Bo właśnie jesienią ubiegłego roku w warszawskiej galerii Appendix 2 odbyła się zbiorowa wystawa nosząca tytuł Zabawy dużych chłopców. Fakt powracania do podobnych wątków oznacza, że coś jest na rzeczy. Bieżąca realizacja zdaje się odkrywać kamuflowane gdzieś pod powierzchnią naszych spokojnych miast i miaste-czek kipiele wojny. Instynktem, który intelekt w sposób kontrolowany czasami dopuszcza do głosu. I dobrze, bo gdy rozum śpi…

Piotr Pękala

___

Dwa lata temu, działając razem z Jakubem Kiyucem w grupie 64, na potrzeby uczczenia pewnej chwalebnej rocznicy, zamarkowaliśmy nuklearną wojnę i zniszczenie świata. Ów prosty zabieg pozwolił nam napisać historię na nowo, bez konieczności weryfikacji dat i trzymania się nudnych faktów. Jakby tego było mało – wypuściliśmy się w odległą przyszłość, rzetelnie dokumentując trudne początki nowej cywilizacji kształtującej się po wybuchu. HIPOCENTRUM, będące autorskim projektem Kuby, nawiązuje w luźny sposób do tamtych działań. Przeciwatomowe schrony, księżycowy krajobraz i garstka ludzi walczących o życie – na tym opiera się część fabularna wystawy. Mając tak przygotowane zaplecze łatwo uderzyć w ton pacyfistyczno – anarchistyczny, czyniąc z tej instalacji pomnik wszystkich wojen, postawiony ku przestrodze ludzkości. Zwłaszcza polityka USA w ciągu ostatnich kilku lat prowokuje świat sztuki do podobnych reakcji – Gregory Green, Richard Lerman i inni są tego przykładem. Jednak w przypadku Hipocentrum aktualne konflikty zbrojne są tylko wierzchołkiem góry lodowej i odczytywanie całości przez pryzmat bieżących wydarzeń jest stratą czasu. Znając Kubę, który nadal pozostaje miłośnikiem filmów Quentina Tarantino, komiksów i tajwańskich horrorów klasy C, spodziewam się raczej, że, poza śledzeniem losów mieszkańców schronu, odwiedzający zostaną wciągnięci do zabawy konwencją i symbolem, zmuszeni do odnajdywania aluzji do innych wytworów kultury (włączając te najbardziej popowe). Jeżeli nawet pewne kwestie pozostaną niedopowiedziane, niewykluczone, że wyjaśnienie nastąpi podczas odsłony kolejnej instalacji – w końcu poszczególne wystawy połączone są niczym telewizyjny serial siecią zależności. Wątki przeplatają się, giną, następują nieoczekiwane zwroty akcji, pojawiają się nowi bohaterowie. Być może w ten sposób, myląc tropy i piętrząc przeszkody, Jakub Kiyuc próbuje odwieść publikę od usilnych prób ostatecznej interpretacji, w zamian serwując rozrywkę na wysokim poziomie. Niewykluczone. Tak czy inaczej kolejny odcinek opery mydlanej z tykającą bombą w tle – na deskach Galerii Białej – to wydarzenie warte uwagi.

Łukasz Smutek

___

Wystawa jest kontynuacją wątków rozpoczętych z grupą”64″.

Instalacja ma charakter postnuklearnej wizji i przenosi widzów do miejsca przeciwatomowego schronu. Katastroficzny wymiar ekspozycji odnosi się do problemu bezpieczeństwa w rzeczywistości globalnej i sytuacji postrzegania świata oczami wszechobecnych i opiniotwórczych mediów.

Jakub Kiyuc (ur. 1981) jest absolwentem Wydziału Artystycznego UMCS w Lublinie. Dyplom w pracowni Krzysztofa Bartnika w 2008 roku.
Brał udział w wystawach zbiorowych 45-oji Siauliu dailininku paroda w Siauliai na Litwie, ze-tarcie-sie na Wydziale Artystycznym w Lublinie (2006), 100-lecie Wydziału (z Grupą 64) w Centrum Kultury w Lublinie, Odyseja 3030 (z Grupą 64) w ramach Festiwalu Filmu i Sztuki Dwa Brzegi w Kazimierzu Dolnym oraz w ramach Młodego Forum Sztuki Galerii Białej Transgresja Wyobraźni (2007) i Przed Remontem i w Noc Kultury (2008).

Wystawa pt. Hipocentrum jest jego pierwszą prezentacją indywidualną.