JULIA CURYŁO Pokusy, cuda i rozkosze

Otwarcie: 18.01.2013, godz.: 18.00

Czynna do: 8.02.2013, w godz.: pon.-pt. 11.00-17.00, sob. 12.00-16.00

julia curylo 10

W książce Mapa i terytorium, Michael Houellebecq kreśli słowami opis obrazu, w którym na jednym płótnie, przy popołudniowej partii szachów spotykają się Bill Gates i Steve Jobs. Każdy z nich dzięki swoim przedsięwzięciom i działalności, poprzez swoje produkty, stał się wizjonerem nowych czasów. Houellebecq traktuje to przedstawienie jako alegorię streszczającą historię kapitalizmu. Spotkanie dwóch wspomnianych bohaterów jest tematem, który poprzez swoją sugestywność szybko oddziela się od literackiego pierwowzoru i zaczyna wieść własne życie. Dalekim echem nawiązania może być płótno Julii Curyło. Obraz ten jest dobrym punktem, od którego można rozpocząć podróż przez świat motywów artystki, poznać zaprzątające ją problemy i zagadnienia. Jobs i Gates tym razem zostają umieszczeni na pustyni, gdzie w skalistym krajobrazie pojawiają się na kształt współczesnych świętych wyposażonych w markowe atrybuty. Scena, w którą wkomponowane zostały inne sztandarowe produkty (zestaw MC Donald`s) jest z pewnością ironicznym potraktowaniem zjawiska konsumpcji. Co jednak ciekawsze, jest również pytaniem o współczesną formę duchowości, o wyobraźnię jakiej trzeba użyć, by przybliżyć to, co jest tajemnicze. Stąd pustynia, odwieczne miejsce mistycznych objawień pojawia się w mariażu z estetyką masowej produkcji. Takie połączenie i mieszanie tradycji, pytania o szeroko pojętą religijność, są siłą napędową wielu prac Julii Curyło.

Osoby świętych przelatują niczym sen, zjawiają się nagle w naszych miastach pod postacią plastikowych figurek czy dziecięcych baloników produkowanych na jarmarki. Wszystko zdaje się tu być na pograniczu: pomiędzy realną przestrzenią a odpustową cudownością, między tanim przedmiotem a prawdziwą postacią świętego, między ironią wreszcie a szczerym wyznaniem wiary.

Jest tutaj duża doza kokieterii, flirtu, sympatia dla niedoskonałości prezentowanych wyobrażeń. Przedstawione Baranki Boże poprzez swoją naiwność zachęcają do zabawy, spoufalenia się. Zmaterializowane wyobrażenia religijne to przedmioty oswojone. Pomimo tego, że unoszą się w powietrzu, są bardzo przyziemne, ściągane w naszą codzienność poprzez tani materiał, w którym zostały wykonane. Nawiedzając miejsca dobrze nam znane, lokują się w naszej wyobraźni w sposób jeszcze bardziej sugestywny. Malarstwo Julii Curyło lubujące się w banalności często i celowo się o nią ociera. Nie jest – przynajmniej w moim odczuciu – potocznie ładne, lecz raczej drażniące, zrobione z lukru, z klisz wizualnych systematycznie pozyskiwanych ze społecznej świadomość, której Curyło nie odrzuca i nie krytykuje w sposób jednoznaczny. Zawsze wplątuje się z nią w ambiwalentną relację zafascynowania, która sprawia, że konsekwentnie trzyma się tematu jak i wypracowanej formy. Z drugiej strony dzięki takiej postawie łatwo obnaża jej płytkość i uwikłanie w tandetną materialność.

Pytanie o współczesną formułę duchowości towarzyszyło artystce również, gdy postano-wiła zmierzyć się z Wielkim Zderzaczem Hadronów. Choć powszechnie sądzi się, że racjonalna nauka, a zwłaszcza dziedzina ścisła jaką jest fizyka ma niewiele wspólnego z religią, to obie próbują znaleźć odpowiedź na pytanie o absolutny początek. Pytanie wykraczające poza horyzont, wymagające wiary lub wyobraźni, oswajane przez sztukę. Proces malowania obrazów w tym przypadku jest lekcją tłumaczenia skomplikowanych treści natury teologicznej czy wysublimowanego języka nauki na dostępne i nadto schematyczne formy wizualne. Translacja pozwala, by metafizyka i pytania o początek Wszechświata – przekraczające przecież granice naszego pojmowania – zamknęły się całe w łatwych obrazach stanowiących odpowiedź na nasze dociekania. Artystka korzysta przy tym z estetyki dewocjonaliów, jarmarcznych figurek propagujących określoną wizję świętych i nadprzyrodzonego świata. Sięga po formalne inspiracje z estetyki pop-artowej odkrywającej dla sztuki urok błyskotek masowej produkcji. Obecność dmuchanych zwierzątek może świadczyć zarówno o nawiązaniach do Jeffa Koonsa, jak również wyrażać pustkę i brak wewnętrznego życia. Obrazy te są niczym kompozycje z zabawek i figurek ustawionych w rzeczywistej scenerii, pędzących sekretny żywot lalek i plastikowych postaci. Odrętwienie, sztuczność, ewidentny brak krwi płynącej w ciałach, jest drugą, mniej przyjazną stroną ich natury. Obrazy wizyjne, objawienia, są tutaj ukazane w sposób przewrotny. Plastik wyłamuje się z zasady decorum, odpowiedniego i poprawnego przedstawiania treści religijnych. Jest dowodem na bylejakość.

Pomimo zapewnień artystki, że malarstwo traktuje poważnie, nie da się jej pracom odmówić ironicznego komentarza, zabawnej uszczypliwości wobec statusu sztuki oraz obowiązujących w tym świecie zasad. W swoich płótnach często utożsamia artystów z kurami, instytucje byłyby więc czymś w rodzaju kurników, gdzie i dzięki którym pisklaki dorastają i rozwijają skrzydła. Gdzieś chodzi przy tym po głowie powiedzenie o kolejności dziobania, konieczność respektowania hierarchii. Wszystkie wspomniane motywy podawane są w sposób eksponujący ich niejednoznaczność. Są mieszanką słodko – gorzką, którą chcąc, nie chcąc musimy przełknąć. W kontekście Lublina – miasta o silnej religijnej tradycji, mogą znaczyć coś więcej niż tylko żart wizualny.

Szymon Maliborski

Julia Curyło, urodzona w Warszawa w 1986 roku artystka sztuk wizualnych. Absolwentka stołecznej Akademii Sztuk Pięknych, gdzie w 2009 obroniła dyplom w pracowni Leona Tarasewicza. W swojej sztuce posługuje się najchętniej malarstwem. Sięga również po medium instalacji, interweniuje w przestrzeń publiczną. Jedna z jej najgłośniejszych realizacji – Baranki Boże – pokazywana na stacji metra Marymont w Warszawie sprowokowała dyskusję nad stanem polskiej religijności. W 2010 roku otrzymała Grand Prix Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Rok później nominowana została do nagrody w 10. Konkursie im. Gepperta. Brała udział w licznych wystawach zbiorowych oraz indywidualnych Obecnie przygotowuje się do ekspozycji swoich prac w ośrodku CERN pod Genewą, gdzie zaprezentuje obrazy inspirowane Wielkim Zderzaczem Hadronów.